Zachód słońca w Rozewiu i pyszne śniadania | Długi weekend nad polskim morzem cz. II
Druga część relacji z nad polskiego morza – tym razem przeniesiemy się do Rozewia i oczywiście nie zabraknie dobrego jedzenia.
Po mile spędzonym wieczorze w Chłapowie (I część relacji), rano przywitało nas bezchmurne niebo.
Pierwsze śniadanie na tarasie – pankejki, kompot z rabarbaru, owoce, ciasto. Same pyszności przygotowaliśmy.
Postanowiliśmy, że zostaniemy opalać się i wypoczywać w ciągu dnia. W międzyczasie odwiedziła nas ciocia i dojechała siostra Malwina. Do dyspozycji są leżaki, więc na trawie można się rozłożyć i zrelaksować.
A co było na kolację? Włoska uczta!
Pizzerinki z mozarellą z sosami, krem z pomidorów, buraki i na danie główne makaron z pesto, pomidorkami cherry i mozarellą. Prosto i pysznie! Chyba byliśmy głodni, bo prawie wszystko zniknęło ze stołu, a porcje były naprawdę spore. Tylko niestety nie byliśmy przygotowani na deser, a przecież deser to drugie danie główne. 😉
Przed zachodem słońca pojechaliśmy do centrum Władysławowa na ciasto lub lody. Niestety mnóstwo ludzi i o godzinie 20.00 niełatwo było znaleźć dobrą kawiarnię. Na chwilę usiedliśmy w Lody & Cafe Marko, ale niestety za bardzo nas nie zachwycił sernik.
Pora na ostatni zachód słońca nad morzem!
Wybraliśmy się do Rozewia.
Przylądek Rozewie kiedyś był uważany za najdalej wysunięty na północ punkt Polski. Ale… Ze względu na coraz bardziej precyzyjne pomiary geodezyjne linii polskiego wybrzeża okazało się, że nie jest to Rozewie, tylko punkt w Jastrzębiej Górze (około 2 – 3 km na zachód od Rozewia).
Na Rozewiu są aż dwie latarnie morskie – “stara” i “nowa”.
Na zdjęciu stara Rozewie I (czynna do dziś) z 1822 roku. Ma największy zasięg nominalny, czyli zasięg światła – odległość, z jakiej światło lampy nawigacyjnej może być widoczne przy określonej przejrzystości powietrza. Latarnia nosi imię Stefana Żeromskiego, który odwiedzał Rozewie w latach 20.
Można zwiedzać i podziwiać widoki, ale przez pandemię jeszcze jest wyłączona dla turystów. Tu można sprawdzać informacje czy latarnia jest czynna.
A tu nowa latarnia – Rozewie II. Została uruchomiona w 1875 r. i wyłączona w 1910 roku.
Mijamy latarnię Rozewie I i idziemy w stronę plaży.
Dla umilenia czasu można pośpiewać sobie “Kaszëbsczé nótë” – w wykonaniu siostry Malwiny. 😉
Zejście jest trochę stromę, ale jest barierka, więc można asekurować się przy zejściu czy wejściu z powrotem. Po przejściu przez las, przy plaży, jest mini bulwar i na końcu znajduje się wejście na plażę.
Zachód był piękny i na pewno warto odwiedzić to miejsce.
Poranek i ostatnie śniadanie na tarasie – w roli głównej gofry i kasza manna.
I niestety nasz długi weekend dobiegł końca, ale był spędzony rodzinnie z cudownymi widokami i smacznym jedzeniem.
Film z całego weekendu: